Znaczny spadek urodzeń to w konsekwencji coraz mniej porodówek. Zamykają się kolejne oddziały, szczególnie w powiatowych szpitalach. Czy widać rozwiązanie tej sytuacji?
Nierentowne porodówki zamykane w szybkim tempie
Coraz częściej nierentowne porodówki w Polsce są po prostu zamykane.. Jeszcze w 2015 roku w kraju funkcjonowały 424 oddziały ginekologiczno-położnicze. W 2022 roku było ich już zaledwie 364. Kilka lat temu Ministerstwo Zdrowia przyjęło minimum 400 urodzeń w danym szpitalu, by utrzymywanie oddziału „opłacało się”, a porodówka była bezpieczna dla pacjentek. Jednak spadek liczby urodzeń jest tak znaczny, że to minimum od dawna nie jest wyznacznikiem i w środowisku medycznym mówi się o jego skorygowaniu.
O kosztach utrzymania oddziału pisze portal politykazdrowotna.com:
– To jest bardzo drogie. Minimalna obsada to 5 lekarzy na oddziale. Dodatkowo powinniśmy mieć neonatologa. Łącznie trzeba zatrudnić 15-17 osób. Lokalnej ludności bardzo ciężko jest jednak wytłumaczyć, że może nie w każdym powiecie powinna być porodówka.
mówi Jerzy Wielgolewski, dyrektor szpitala powiatowego w Makowie Mazowieckim
Dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci?
Ze statystyk wynika, że Polki decydują się na potomstwo w coraz późniejszym wieku. Jednak nie to jest problemem spadku liczby urodzeń. Czynników jest kilka:
- sytuacja ekonomiczna kobiet i ich partnerów,
- brak stabilnej sytuacji mieszkaniowej,
- poczucie zagrożenia w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku,
- coraz więcej problemów z płodnością zarówno wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn,
- brak dofinansowania in vitro.
Jak pokazują dane, program 500+ nie przyniósł oczekiwanego efektu, w postaci większej liczby urodzeń. W Polsce nadal brakuje infrastruktury i systemu, który wspierałby reprodukcję.
Więcej newsów z porodówek przeczytasz >>TUTAJ<<
Źródło:
1. politykazdrowotna.com
2. informacja własna