Temat ten interesuje mnie od początku mojej pracy jako fotografa porodowego. W mojej głowie zawsze było wiele pytań. Co koniecznie trzeba sfotografować? Kiedy nie robić zdjęć? I jak można robić zdjęcia? A jak nie? A może tak lepiej?

W końcu zdecydowałam, że to subiektywny moment i to zależy od fotografa i jego wrażeń. Na początku mojej kariery podkreślałam część emocjonalną – wszystko było dla tego pierwszego krzyku, pierwszego oddechu, pierwszego uścisku mamy i malucha.

Rodzice muszą mieć wybór

Ale intuicyjnie uchwyciłam wszystko, co się działo. Pozostawiłam rodzicom wybór – czy chcą mieć wszystkie zdjęcia, czy nie. W mojej praktyce zdarzało się, że po porodzie mama zrezygnowała z niektórych zdjęć i to jest w porządku. Najważniejsze , że miała ten wybór.

Ale czasami sami nie możemy sobie wyobrazić, jak wyglądałyby zdjęcia narodzin dziecka tylko dlatego, że nie widzieliśmy takich ujęć, które by nam się podobały. I z góry zakładamy, że będzie to przerażające, brzydkie.

Od dawna postanowiłam, że muszę robić wszystkie zdjęcia, jeśli to możliwe, a po porodzie, w procesie obróbki zdjęć, mogę dokonać selekcji, w zależności od moich uczuć i pragnień rodziców.

Filmowanie „na zapas”

Pamiętam, gdy kiedyś mama poprosiła, aby nie filmowała narodzin córki. Nie miała pojęcia, jak to będzie wyglądać i zdecydowała, że nie chce patrzeć na operację cięcia cesarskiego.

Ale mimo to zachowałam te chwile. W głowie było wrażenie, że być może mama zmieni swoją decyzję. Tak też się stało. I mamy piękny film o narodzinach dziecka, a ujęcia z jej narodzin były cudowne.

Ujęcia z różnej perspektywy

Nie należy zapominać, że fotografia porodów to trudna praca w ograniczonej przestrzeni i nie zawsze fotograf ma swobodę ruchów, aby robić zdjęcia pod różnymi kątami. Kiedy robiłam reportaż z porodów w szpitalu, zwykle fotografowałam po stronie rodzącej kobiety, robiąc zdjęcia tak, jak widzi to mama.

W porodach domowych mam więcej możliwości poruszania się i moje zdjęcia zaczęły pokazywać więcej momentów porodu i samego procesu. Teraz dla mnie piękne i magiczne są ujęcia rodzenia główki, zdjęcia pępowiny, która wciąż łączy matkę i dziecko. Zdjęcia łożyska, które służyło jako dom dla dziecka przez 9 miesięcy. I chcę zachować te momenty i obrazki dla rodziców.

Coraz bardziej analizuję prace zachodnich fotografów porodowych i widzę tam absolutną otwartość, zdjęcia fizjologiczne są publikowane na równi z emocjonalnymi.

Idę w tym kierunku ostrożnie. W moich mediach społecznościowych i na stronie, publikuję bardziej emocjonalne ujęcia. A dla rodziców zostawiam wszystkie zdjęcia.

A z drugiej strony – rodząca głowa dziecka – czy to nie jest emocjonalne? Moim zdaniem to nie tylko fizjologia.

Autor: Anastazja Galeznik, fotograf porodowy

Wejdź i zobacz nasz profil