Nasze społeczeństwo cechuje skłonność do porównywania się z innymi. O ile przy tym
zachowujemy zdrowy rozsądek i dzieje się sporadycznie, możemy uznać, że jest to zjawisko
naturalne, a czasami nawet bardzo sensowne i potrzebne.

W przytłaczającej większości przypadków porównywanie się lub swojej sytuacji jednak nie jest
niczym dobrym: odbiera radość, powoduje różnego rodzaju frustracje, wzmaga niepewność,
rozmywa realny obraz, a niekiedy prowadzi do pychy oraz pogardy wobec innych.

Ciąża, czyli nieustające porównania

Bardzo często spotykam się z kobietami, które już w ciąży dopatrują się anomalii, gdyż wciąż patrzą
na inne kobiety z brzuszkiem i porównując dopatrują się wręcz na siłę różnic, które ich zdaniem,
mogą być zagrożeniem. Nawet, gdy sytuacja danej kobiety jest bardziej komfortowa, bo nie ma
mdłości występujących często w pierwszym trymestrze, albo zgagi lub też nie musi często korzystać z
toalety, bo nie męczy jej ucisk na pęcherz, szuka w forach Internetowych potwierdzenia lub
zaprzeczenia, że tak może być, że jej sytuacja także jest naturalna. Niestety, w niepewnym źródle
informacji można napotkać fałszywe treści i niewiarygodne wypowiedzi. I tak zatroskana przyszła
mama ciągle myśli, że coś z nią jest nie tak, bo smakuje jej kawa, gdy innym nie smakuje, bo ma „ za
mały brzuszek”, bo dziecko rusza się rano, a u innych wieczorem, bo jej nogi nie puchną…itp.
Oczywiście każda wątpliwość i co za tym idzie zamartwianie się powinno być potraktowane
poważnie, ale najlepiej gdy jest to zapytanie skierowane do konkretnego specjalisty lub skorzystanie z
fachowej literatury.

Milion porad od każdego

Sprawy w tej kwestii jeszcze gorzej są postrzegane w przypadku, gdy chodzi o urodzone już dziecko.
Próby ciągłego porównywania swojego dzidziusia z maleństwem koleżanki, czy pseudo – znajomych z
Internetu, mogą skończyć się bardzo źle, np. zaprzestaniem czerpania radości ze swojego
macierzyństwa, smutkiem, dopatrywaniem się wad u swojego dziecka, nadopiekuńczością, a w
skrajnych przypadkach nawet depresją. Niby jasną sprawą jest to, że każde dziecko ma swoje tempo rozwoju, ale gdy młoda mama spotka
się z osobą, która ma maluszka z tego samego miesiąca i tamto dziecko obraca się już na boczek,
pełza, raczkuje, samo siedzi, wodzi wzrokiem za zabawkami, uśmiecha się, ma pierwszy ząbek, je
łyżeczką, pije z kubka ze słomką itp. a jej bobas jeszcze nie posiadł którejś z wymienionych
umiejętności, wpada częstokroć w panikę.

Starsze koleżanki, nasze mamy, babcie, często nieświadomie dokładają „oliwy do ognia”, gdyż
wielokrotnie można usłyszeć z ich ust: „a moje dziecko w tym wieku, to…”, „ty, gdy miałaś pół roczku,
to już…”itd. Nie mając świadomości, że takie słowa mogą zaboleć i chcąc wspomnieć sobie dawne
czasy, robią krzywdę kobiecie, która zostaje z informacją, że z jej dzieckiem jest coś nie tak.

Porównywanie się z innymi, krzywdzi nie tylko kobietę – matkę, ale także całą rodzinę, a w przyszłości
przekłada się na odczucia dziecka. Włącza myślenie, że trzeba o wszystko zabiegać, żeby być lepszym
w oczach innych i że na miłość trzeba zasłużyć. A w przypadku, kiedy porównując się mamy
przewagę, daje poczucie wyższości nad innymi i wprowadza uczucie pogardy, a nawet radości, że ktoś
jest w gorszej sytuacji niż nasza.

Warto w sposób rozsądny analizować rozwój swojego dziecka, w przypadku wątpliwości zasięgnąć
porady. Odrzucając natomiast wyniszczające porównywanie można stać się bardziej świadomą,
szczęśliwą, kochającą mamą.

Autor: Agnieszka Kreft, doula