Z kulturowego punktu widzenia, przyjęło się nie rozmawiać na tematy zlokalizowane poniżej pasa, o naszej kobiecości. W mojej ocenie to dosyć dziwne, bo w końcu problem bolącej pochwy jest tak samo palący, jak problem bolącego kolana – a może nawet bardziej. A i przecież “srom” to po staropolsku wstyd. I chociaż nie usłyszymy już że ktoś “poniósł sromotną klęskę”, to o wargach sromowych nieustająco mówi się ze wstydem.

Dorosłe kobiety podczas rozmowy ze mną mówią: „boli mnie „TAM” na dole, podczas gdy robię „TO” z partnerem”. Przy czym poziom skrępowania jest tak duży, że mówiąc to odwracają wzrok. Kobiety wstydzą się tam zajrzeć, a jak już to zrobią, to zastanawiają się, czy wszystko jest tam normalne, bo w końcu w filmach dla dorosłych wygląda jakoś inaczej. Często kobiety po porodzie uważają że ich pochwa wygląda jak pole bitwy, a gdy pytam, czy wiedzą jak wyglądało ich krocze przed ciążą, to mało która ma o tym pojęcie. Im więcej rozmawiam z kobietami, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii edukacji.

Kobiecość tematem tabu

W wielu środowiskach tematy związane  kobiecością, cielesnością w ogóle należą do tematów tabu. Podczas rozmowy z koleżanką nie mówimy o tym, że nie byłyśmy w stanie utrzymać moczu podczas ostatniego treningu fitness. Nie mówimy, że zamiast satysfakcjonującego życia seksualnego za każdym razem walczymy z bólem. Że co miesiąc jak przychodzi miesiączka musimy pochłaniać końskie dawki leków przeciwbólowych i rozkurczowych, żeby jakoś funkcjonować. Że ból miednicy i kręgosłupa w ciąży jest tak dotkliwy, że pozostaje sił tylko na leżenie bez ruchu, a przecież „ciąża to nie choroba”. Nie, takich rzeczy się głośno nie mówi. Kobieta cierpi w milczeniu.

Wstyd jako uczucie nabyte

Rodzimy się i dorastamy bez poczucia wstydu, ale szybko jest ono nam wpajane. Zanim nauczymy się jak trzymać szczoteczkę do zębów, wiemy już, że nie należy dotykać niczego w pobliżu krocza i zbyt dużo o nim mówić, ani nawet myśleć! Skąd tak silne tabu? Idące tak daleko, że często same kobiety mają problem z poprawnym nazwaniem swoich miejsc intymnych. Mamy wstydzą się nazwać części ciała córki, używają więc różnych zamienników (pewnie znacie przynajmniej pięć). Córki wstydzą się obejrzeć i dotknąć swoje krocze, podczas gdy ich koledzy potrafią bezwstydnie drapać się po jądrach. Dla wielu osób słowo pochwa (lub nie daj Boże srom) wzbudza niepokój. Temat ten sprawia, że czują się skrępowani, a nawet oburzeni omawianiem go na forum. Równocześnie żarty o penisach i ich wizerunki nie budzą takiego poruszenia i emocjonalnego konfliktu.

Męskość postrzegana jest inaczej

Widok rzeźby Michała Anioła, przedstawiająca biblijnego Dawida przed walką z Goliatem, budzi fascynację, a nie zdziwienie. Ciężko doszukać się jednak artystycznego dzieła z wyraźnie zaznaczonym sromem. Ciężko też dostrzec taki wizerunek nabazgrany na murach lub ławkach, przy czym penis spogląda na nas z kartek zeszytów młodzieży i ścian bloków. Z czego wynika taka dysproporcja?

Również rozmowy dorosłych kobiet między sobą na temat pochwy, należą do rzadkości. Są wstydliwe, trudne do zainicjowania i nieprzyjemne po zakończeniu. Tymczasem rozmowa o członkach? Oczywiście! Nie ma problemu żeby porównać wszystkie które widziałyśmy. Penis jest dobrem wspólnym. A wagina? To pole minowe.

Kobiecość = świadomość

Niestety wciąż żyjemy w społeczeństwie, w którym naukowej wiedzy o własnym ciele trzeba mocno szukać i o nią zabiegać i wręcz wydzierać ją z czeluści Internetu zdefiniowanego kultem rygorystycznie zdefiniowanej kobiecości.  Ja jednak pokusiłabym się o stwierdzenie, że kobiecość to świadomość. Świadomość fizjologii i patofizjologii obszaru miednicy. Wiedza na temat zmian hormonalnych w czasie cyklu i podczas ciąży. Świadomość, że lekarstwem na bolesne miesiączki lub bolesne współżycie nie jest poród, a bóle krzyża nie muszą trwać dopóki jesteś w ciąży.

Więc jeśli coś Cię zastanawia lub niepokoi w kwestii Twojej kobiecości, nieważne czy jesteś w ciąży, połogu, lub dopiero myślisz o tym, żeby zostać mamą, zawsze możesz przyjść do mnie, albo innej fizjoterapeutki uroginekologicznej i wtedy zawsze usłyszysz od nas pytania: „co Cię martwi?”, oraz: „jak Ci mogę pomóc?”.

Autor: Monika Gwardzik

Fizjoterapia Uroginekologiczna